czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 2



 Notkę dedykuję Brie.Za to, że była cierpliwa<3


James, muszę się z tobą spotkać. Przyjdź do parku przy mojej ulicy o godzinie 10:00. To ważne.
Yumi
Takiego SMS-a wysyłam Jamsowi. Jak zapewne się domyślacie James jest moim "chłopakiem''. Dlaczego słowo chłopak jest zapisane w cudzysłowiu? Ponieważ żadne z nas nie spytało drugiego o chodzenie. To paparazzi rozniosły taką "wieść". pamiętam to jakby było wczoraj. Razem z nim byliśmy przyjaciółmi i spotkaliśmy się razem w kawiarni. Normalnie rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Wtedy podziękowałam mu (za przedwczesny prezent urodzinowy) pocałunkiem w policzek. Ot tak bez namysłu. Reporterzy wyłapali to na zdjęciach i rozpuścili plotkę o tym, że się spotykamy. Ja ciągle zaprzeczałam, ale Jamesowi było miło kiedy o tym przeczytał. Podobało mu się to, było na rękę. Podobałam mu się. I to kłamstwo telewizyjno-gazetowe pozostało do dzisiaj. Jednak za około 25 minut zmienię to. Myślę, że potem umówię się z Ulrichem. No bo co mi szkodzi? Szybko ubieram się w brzoskwiniową bluzkę na długi rękaw, tego samego koloru krótkie botki i czarne rurki. Z dodatkami nie zaszalałam (nigdy tego nie lubiłam tak samo jak wielkiej ilości tapety), ponieważ założyłam tylko brzoskwiniowe bransoletki* i złote kolczyki. Mam jeszcze 15 minut, więc może teraz zadzwonię do Sterna? No bo jak już wspominałam: co mi szkodzi? Biorę telefon do ręki, wybieram numer do bruneta i.... no właśnie. Hm...może jest zajęty?- podpowiada głos w mojej głowie. A co jeśli nie jest i ominie Cię okazja do lepszego poznania go?- mówi drugi, tym razem trochę milszy głos. Był również rozmarzony. Słyszę dzwonek telefonu i patrzę na ekran. Co on jasnowidz jest. A może czyta mi w myślach na odległość(xD)?
-Halo-mówię kłamliwie opanowanym głosem.
-Hej Yumi, to ja Ulrich. Mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzam?
-Nie! W ogóle mi nie przeszkadzasz. Właśnie miałam do Ciebie dzwonić. Masz może ochotę.. no nie wiem spotkać się ze mną?
-Bardzo chętnie. Tylko powiedz kiedy i gdzie?
-Tak około 10:20 w kawiarni na skrzyżowaniu Kadic, a salonu fryzjerskiego Della Robi. Może być?
-Jasne. Będę czekać...księżniczko- dodał lekko rozbawionym tonem.
-Eee... Do zobaczenia.
I szybko rozłączam się. O co chodzi z księżniczką? Tak kiedyś nazywaliśmy Aelite. Nie ważne. Ale chwila. Della Robia? Co mi to mówi? No tak nazwisko Odda! Super może kiedyś tam zajrzę. Biorę czarną, miniaturową torebeczkę i wychodzę. Postanowiłam się przejść. Mam tylko 5 minut drogi do parku. Eh może wam trochę poopowiadam o Jamsie Cornole. Jest on zawodowym bokserem. Znamy się od kiedy istnieję w świecie gimnastyki i akrobatyki. Czyli może tak... 5 lat. tak mam tyle lat, a dokładniej 25. Dziwię się sobie, że jeszcze nie mam chłopaka na serio lub narzeczonego. Ewentualnie męża jak Aelitka. Jak widać taki mój los. Jestem w parku. Stresuję się tym co będzie potem. Czyli spotkanie z Ulrichem. O, właśnie widzę boksera i krzyczę do niego. On odwraca się, uśmiecha i idzie w moim kierunku.
-Hej śliczna. Co tam?- mówi do mnie i jednocześnie ogląda się z innymi dziewczynami. Cały on.
-Jam( czytaj Dżej), posłuchaj mnie. Ja... nie wiem jak to powiedzieć...
-Po prostu. Mów, przecież Cię nie ugryzę.
-Ja.. zrywam z tobą James!- i zaczynam biec w stronę domu po auto. Tak, wiem że  jestem podła, ale również umiem biegać w szpilkach( ach te nagłe zmiany tematu) co jest bardzo trudne. Po 3 minutach byłam już w aucie i je odpaliłam. W drodze do "Cafe La' Pherme" dostałam SMS-a. Był on od Jamsa. Jego treść mnie przeraziła: "Pożałujesz tego suko! Zniszczę Cię". Po chwili przeszedł drugi od tego samego nadawcy. Treść była następująca "Przy okazji: Jesteś głupia. Czy ty nie jesteś może naturalną blondynką? hahaha". Te jego SMS-y mnie zraniły. Może lepiej się nie zadręczać tym. On jest śmieciem. Jeszcze "Pan adwokat" to zauważy. Kurczę dlaczego ja mam tego pecha? Jestem przy kafeterii i parkuję przy niej. Wychodzę i wypatruję Ulricha. Widzę auto godne podziwu. Jednak kierowcą nie jest Ulrich, a.... Odd Della Robia! Otrzepuję głowę i dalej szukam Sterna. Nagle ktoś mówi mi do ucha:
-Długo czekasz?- Ale się wystraszyłam! On mnie do zawału doprowadzi!
-Człowieku, ty mnie do grobu wpędzisz! Teraz błagaj o wybaczenie panie Stern
-Wybacz. Mam coś co Ci się spodoba.- I wyciągnął wielki bukiet czerwonych róż.
-Ach dziękuję. Ale skąd wiesz, że lubię róże?
-Przypomniało mi się jak byliśmy w gimnazjum.
-Może wejdziemy do kafejki? Nie przystaje rozmawiać na zewnątrz.
-Oczywiście. Panie przodem.- ominęłam go z uśmiechem i podziękowałam w czasie przechodzenia przez drzwi.
________________________
*Mam nadzieje,że to są na prawdę bransoletki.
Hej! Jedna piosenka uratowała opowiadanie i jest to: http://www.youtube.com/watch?v=x_guf0zLiXY. Następna notka za może tydzień. Cudem będzie jeśli będzie wcześniej. Pa misie!
Julia



3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie bym to zrobiła ale u mnie tego nie ma :O O nie nigdy nie będę konkurencją( chyba dobrze napisałam) niczyją! A już szczególnie twoją. Jestem o parę notek za młoda by być TWOJĄ konkurencją. Dzięki za tak miłą opinie. Julcia

      Usuń
  2. Trzeba było z Oddem pogadac bo chyba rzadko sie widują coraz lepiej nie moge uwierzyć że wykluczylas Jamesa że szkoly w konicu chodzili do jednej szkoły i klasy tego sie nie pominie ale coraz bardziej mi sie podoba i nie wiem jak to okreslic że jest jeszcze jepsze niż boskie pozdro i bosko xD

    OdpowiedzUsuń